Drużyna Arki rozegrała w niedzielę swój ostatni w bieżącym sezonie domowy mecz na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdynianie mierzyli się wczoraj z tyskim GKS-em, a więc zespołem, którego początek rundy wiosennej prezentował się nienagannie. Tyszanie zwyciężyli bowiem w sześciu pojedynkach z rzędu, co po niezbyt udanym dla nich półmetku kampanii, przywróciło im nadzieję na realną rywalizację o bezpośrednie wejście. Kilka ostatnich meczów znacznie oddaliły GKS od realizacji tego planu. Wczorajszy remis definitywnie zamknął temat. Przyjezdni stracili matematyczne szanse na załapanie się do górnej szóstki. Arka stoi za to przed świetną okazją, by już wkrótce unieść w górę trofeum. Tyczy się ono zajęcia końcowej 1. pozycji w tabeli. Mistrzostwo I ligi jest na wyciągnięcie ręki. Do 25 maja należy stąpać twardo po ziemi. Żółto-niebieskich czeka jeszcze jeden sprawdzian. Z odległej Stalowej Woli przydałoby się wrócić z zainkasowanymi trzema oczkami. Ale wróćmy do głównej treści - pojedynku z tyskim przeciwnikiem. W wyjściowej jedenastce, która wybiegła w systemie 4-5-1, ujrzeliśmy następujących zawodników: Damian Węglarz - Marc Navarro, Michał Marcjanik, Julien Celestine, Dawid Gojny - Tornike Gaprindashvilii, Kamil Jakubczyk, Filip Kocaba, Alassane Sidibe, Joao Oliveira - Sobczak. Względem zeszłotygodniowej potyczki w Płocku zestawienie zostało trochę przemeblowane. Trener Dawid Szwarga niedawno zapowiadał, iż drobne zmiany mogą mieć swoje miejsce. Szkoleniowiec daje szansę również innym graczom, których dotychczas nie oglądaliśmy na murawie za często. Z tego grona wymienimy Kasjana Lipkowskiego czy Kamila Jakubczyka. Najwyższa pora przejść do meritum: relacji z niedzieli. Zapraszamy!
Piłkarze obu zespołów zamierzali wstrzelić się już na wstępie. Kibice Arki zobaczyli najpierw niecelne sprzed pola karnego uderzenie Filipa Kocaby. Niespełna 60 sekund później w kierunku dalszego słupka przymierzył Marcel Błachewicz. W 8. minucie precyzyjnym dośrodkowaniem z narożnika popisał się Marc Navarro. Piłkę głową sięgnął Sidibe, jednak ówczesny strzał minął bramkę gości. Nim od pierwszego gwizdka arbitra upłynął kwadrans, Arka cieszyła się z premierowego trafienia. Na listę strzelców wpisał się Tornike Gaprindashvili. GKS, w trakcie wyprowadzania futbolówki, pogubił się w obliczeniach, co nie uległo uwadze Joao Oliveiry. Szwajcar posłał podanie do gruzińskiego skrzydłowego, który, znajdując się w pobliżu pola bramkowego, z zimną krwią pokonał Marcela Łubika. Dla Tornike to 3. gol w bieżącym sezonie. Na tablicy nastąpiła aktualizacja rezultatu - 1:0 dla Arki. Jakiś czas potem zagrożeniu zapobiegł Michał Marcjanik. Defensor i zarazem jedna z ikon naszego klubu skutecznie powstrzymał próbę Jakuba Budnickiego. W pewnym momencie sędzia zasygnalizował rzut rożny dla tyskiego GKS-u. Do wykonania stałego fragmentu podszedł Noel Niemann. Po centrze Niemca w obrębie jedenastki żółto-niebieskich nastąpiło zamieszanie. Czujny obrońca tyszan, Marko Dijaković, wykorzystał je w najlepszy dla swojej ekipy sposób. Strzelił z bliska głową, nie dając większych nadziei Węglarzowi na interwencję. Wyrównanie stało się faktem. Gdyby nie refleks Damiana, w końcu zrobiłoby się 1:2. Szczęścia silnym uderzeniem poszukał Julian Keiblinger, a golkiper Arki przerzuciwszy koniuszkami palców piłkę nad poprzeczką, oddalił niebezpieczeństwo. "Trójkolorowi", idąc w zaparte, raz jeszcze w tej połowie zdołali pokazać założenia ofensywne. Tamtym razem z rożnego wrzucał Błachewicz. Piłka trafiła w posiadanie Jakuba Tecława, który znacząco chybił. W końcówce odsłony do mikrofonu doszła znów Arka. Podopieczni Dawida Szwargi wbili rywalom drugiego gola. Zdobycz bramkowa rozpoczęła się od bezbłędnego rajdu Kamila Jakubczyka. Młody pomocnik odnotował samotny i jednocześnie długi wypad. Z sekundy na sekundę mieszcząc się coraz bliżej zdecydował się ostatecznie na zagranie do kompana z drużyny. Futbolówkę stanowczo wybił Dijaković. Gdyńscy Wikingowie ani myśleli rezygnować z powtórnego wyjścia na prowadzenie. Sztuka ta przydarzyła się szybciej, niż mogliśmy sądzić. Do spadającej piłki dopadł Navarro i fantastycznym strzałem położył całą defensywę GKS-u. Ależ to była bomba - nie do obrony, w samo okienko! Hiszpan zapisał tym samym swoją 3. bramkę w trwającej kampanii. Zatem podobnie jak Gaprindashvili. Po pierwszych 45 minutach Arkowcy schodzili do szatni w okazałych nastrojach. W końcu wygrywali, a towarzysząca im nieustannie na trybunach żółto-niebieska wiara na każdym kroku pokazywała, co oznacza prawdziwy fanatyzm i zamiłowanie do ukochanej klubu.
Start drugiej połowy opierał się przeważnie na nieudolnych akcjach ze strony oponentów. Niepogodzeni z ówczesnym wynikiem zielono-czarno-czerwoni dopięli swego. Rozjemca spotkania wskazał na wapno. Przewinienia na Maksymilianie Stangrecie dopuścił się Alassane Sidibe. Iworyjczyk, po tym jak nie przyjął dobrze piłki, sfaulował wychodzącemu zza plecy napastnika. Damian Węglarz co prawda wyczuł intencje egzekutora, lecz finalnie nie sięgnął futbolówki. Julius Ertlthaler zamienił jedenastkę na trafienie. "Tyscy" złapali wiatr w żagiel kontynuując swe ataki. Ekwilibrystyczne kopnięcie Makowskiego, w postaci przewrotki, o mały włos nie wpadło do siatki. Uderzenie to powędrowało nad bramką. Intensywne tempo gry w późniejszych fazach meczu zostało nieco spowolnione. Toteż dogodnej okazji doczekaliśmy się dopiero na krótko przed zakończeniem rywalizacji. To była akcja tych, którzy niedługo wcześniej podnieśli się z ławki rezerwowych. Dawid Kocyła zagrał do Hide Vitalucciego, a ten uderzył w środek bramki. Bramkarz drużyny ze Śląska bez trudu to wyłapał. Japończyk miał ewidentnie chrapkę na zdobycie gola, gdyż dosłownie chwilę po tej sytuacji znów dał o sobie znać. Opisywana aktualnie sytuacja powstała z inicjatywy Michałą Marcjanika. Wkrótce piłka znalazła się przy Hide, którego mocne rąbnięcie odbił Łubik.
Arka drugi raz w tym sezonie podzieliła się punktami z GKS-em Tychy. Po 33. kolejce gdynianie dzierżą ich na koncie 69. Bardzo możliwe, że w życie wejdzie scenariusz z rozgrywek 2015/2016, kiedy to żółto-niebiescy awansowali do elity w roli lidera. Do rozegrania pozostał jeden mecz. Ten odbędzie się za niespełna tydzień w Stalowej Woli. Ludzie Morza zmierzą się z miejscową Stalą. Wiadomo, że Arkowcy będą musieli sobie poradzić bez Szymona Sobczaka. 32-latek został wczoraj ukarany żółtą kartką. Ich nadmierna ilość wyklucza go z udziału w najbliższym starciu. Po wspomnianym spotkaniu piłkarze udadzą się na urlopy. Wierzymy w powrót na zwycięską ścieżkę.
Na drugie z rzędu domowe widowisko przybyło lekko ponad 14 tysięcy osób. Cały stadion dołożył cegiełkę do zacnego dopingu. Morska fala pięknie niosła się począwszy od Górki, kończywszy na Olimpijskiej. Super widok. Siła gdyńskiej Arki nie zna granic. Arka to jest potęga! Miło było także usłyszeć m.in. skandowanie nazwiska Tomasza Grzegorczyka. Panie trenerze, Arka nie zapomina. Ponadto nie pominięto również Marcina Gruchały, któremu serdecznie gratulujemy wspólnego triumfu. Odmieniony zarząd, odmieniona Arka, no i mamy to. Brawo, Pany!
A po meczu znowu będzie bal! Niesamowitą atmosferę na trybunach zwieńczono fetą. Kibice wraz zawodnikami udali się na skwer Arki Gdynia, gdzie w dalszym ciągu świętowali długo wyczekiwany awans. Dziękujemy wszystkim za przybycie, w tym wszystkim zgodom. Na was, Bracia, zawsze możemy liczyć. My, u siebie, widzimy się w przyszłej edycji - rzecz jasna w Ekstraklasie!
Gratulujemy Polonii Bytom awansu do I ligi. Sialalalalalala, Bytom & Gdynia!
Arka Gdynia: Węglarz - Navarro, Marcjanik, Celestine, Gojny - Gaprindashvili (85' Vitalucci), Jakubczyk (80' Petrović), Kocaba, Sidibe, Oliveira (71' Kocyła) - Sobczak (71' Majchrzak)
GKS Tychy: Łubik - Dijaković, Tecław, Budnicki, Błachewicz (89' Machowski) - Ertlthaler, Makowski, Keiblinger, Rumin (89' Gębala), Stangret (69' Śpiączka), Niemann (77' Kurtaran)
Bramki: 13' Gaprindashvili, 26' Dijaković, 40' Navarro, 54' Ertlhaler (K)
Liczba widzów: 14 036