W pierwszych szesnastu kolejkach obecnego sezonu ekstraklasy, Pavels Steinbors wyciągał piłkę z bramki 18 razy. Arkowcy zachowywali czyste konto w dwóch wyjazdach do Krakowa, meczu w Legnicy i domowym spotkaniu z Lechem Poznań. We wspomnianym okresie 6 razy rywale pokonywali łotewskiego bramkarza Arki jeden raz w ciągu 90 minut. Arkowcy nie tracili zbyt dużej liczby bramek na mecz i znajdowali się w czołówce statystyk dotyczących najlepszych defensyw w lidze.

W ciągu ostatnich sześciu serii gier po stronie strat bramkowych widnieje już liczba 15. W tym krótkim czasie liczba straconych goli została już niemal podwojona. W ostatnich sześciu meczach po 3 gole Arce strzelali: Jagiellonia, Cracovia, Wisła Płock i Zagłębie Sosnowiec. Arka traciła dużo goli ze stałych fragmentów gry, ale nawet gdy rywale nie potrafili ich wykorzystać (jak Vamara Sanogo w meczu Zagłębie Sosnowiec - Arka), przeciwnicy znajdują inne sposoby.

Głównym winowajcą kiepskiej defensywnej gry Arki został uznany Luka Marić, jednak będąc sprawiedliwym, trzeba przyznać, że reszta obrońców dostosowuje się formą do poziomu prezentowanego przez byłego zawodnika Zawiszy. Chorwat został jednak trochę zakładnikiem słów Zbigniewa Smółki z początku sezonu.

Luka Marić był stoperem numer jeden na mojej liście życzeń. Negocjowaliśmy i rozmawialiśmy na temat jego przyjścia przez miesiąc. Rozpatrywał różne oferty i w końcu udało nam się go namówić i ściągnąć do Gdyni. To zawodnik, którego przyjście z perspektywy budowy tej drużyny było najważniejsze. Nie będę tego ukrywał, że od niego będę zaczynał ustalać skład Arki. Widać po treningach, że to piłkarz, który mówi, ustawia innych i czuje taktykę. Jest szefem linii obrony i taką rolę będzie pełnił w Arce po Marcjaniku.

A od lidera defensywy trzeba wymagać więcej.

Marić rozegrał do tej pory 19 meczów, a na boisku spędził 1662 minuty, a więc 84% maksymalnego czasu gry. Więcej ma na koncie Frederik Helstrup, który w 20 spotkaniach zagrał łącznie 1690 minut (85%). Z kolei 5 meczów ma na koncie Christian Maghoma, który spędził na boisku 450 minut, czyli 23%. Na tej pozycji w Arce nie ma większej konkurencji. W środku pola wystawiany jest Adam Danch, a Dawid Sołdecki, który w sparingach pełnił rolę czwartego stopera, choć tę role w Arce pełnił głównie w sezonie 16/17, w dwóch meczach rundy wiosennej nie zmieścił się nawet na ławce rezerwowych.

Tym bardziej dziwne, że widząc coraz słabiej prezentującą się w tej formacji i tracącą coraz więcej goli Arkę już pod koniec ubiegłego roku, trener i władze Arki zanegowały potrzebę wzmocnień na tej pozycji. Doświadczony, wysoki i silny stoper, który wprowadziłby dodatkową rywalizację w szeregach obrony, to może być ruch, którego tej chwili Arka bardzo potrzebuje.

Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że najpewniej nie wygladają także boczni obrońcy Arki i także wpisują się w słabą grę obronną drużyny. Pewne pozycje odpowiednio na prawej i lewej stronie mają w tym sezonie Damian Zbozień i Adam Marciniak. Zbozień wczoraj strzelił dwa gole Zagłębiu Sosnowiec, w tym sezonie zapisał na swoim koncie już 4 bramki, ale mimo tego nie rozegrał dobrego meczu i w obronie spisuje się o wiele gorzej niż na początku swojej przygody z Arką. Marciniakowi nie można odmówić ambicji, ale piłkarsko też w tym sezonie zbyt wiele nie daje. I podobnie jak w przypadku środka obrony, na bokach brakuje konkurencji. Karol Danielak i Robert Sulewski, którzy mogli by występować na tych pozycjach zostali wyrejestrowani przez Arkę z rozgrywek ekstraklasy. Jeżeli chodzi o sprowadzonych zawodników, nominalny prawy obrońa Rogelio Chavez grał w sparingach na środku pomocy, a Michael Olczyk, z całym szacunkiem nie wygląda na zawodnika, który może realnie powalczyć o wyjściowy skład.

Uszczelnienie defensywy i poprawa bronienia przy stałych fragmentach gry to wciąż kwestie nad którymi musi mocno pochylić się sztab szkoleniowy Arki, jeśli nie chcemy gorączkowej walki o utrzymanie w ekstraklasie.